Uwaga, uwaga! Witam po raz kolejny Moją Kochaną Publiczność! To zadanie ma unikatową formułę, dlatego też zasługuje na uruchomienie specjalnego toku sprawdzania. Przecież to już półfinały! *pisk publiczności* Tak, ja też jestem tym faktem podekscytowana! Tym bardziej, że o finałowej trójce zadecyduje Jury w unikatowym składzie! Zapraszamy do jurorowania naszych Czytelników! *oklaski*
To był trudny etap. I widać, że dziewczyny włożyły w to zadania mnóstwo pracy i swojego czasu. Już teraz każda z nich zasługiwałaby na tytuł Stardoll Top Model patrząc na całokształt każdej z nich, doszły przecież tak daleko, ... ale niestety tytuł mamy tylko jeden. Tym razem znaczący głos będzie miała publiczność, żeby Jury nie musiało brać na siebie tej ciężkiej odpowiedzialności :D
Na początek kilka zasad, małych reguł, które będą obowiązywały przy ocenianiu tego etapu.
PUNKT 1 - Zapoznajecie się z pracami uczestniczek - tzn. każdą czytacie od początku do końca, jak to zawsze robiło Jury.
PUNKT 2 - Zastanawiacie się co możecie napisać na temat każdej z prac.
PUNKT 3 - Decydujecie kto powinien znaleźć się w finale. Wybieracie 3 najlepsze prace. Kryteria wyboru zależą tylko od Was (całokształt, ostatnia praca, sympatyczność, czy kolor oczu - nie ważne. Ważne jest uzasadnienie Waszych ocen :)
PUNKT 4 - Dopiero teraz przechodzicie do pisania komentarzy. W ankiecie znajdziecie miejsce na ocenę. Mogą to być 1-2 zdania, lecz powinny zawierać zwięzłe uzasadnienie Waszego wyboru. Komentarze z oszałamiającą ilością błędów ortograficznych, stylistycznych itp., bądź będące niedopuszczalnie obraźliwe nie będą w ogóle brane pod uwagę. Jeśli chcesz napisać więcej, a masz za mało miejsca - po prostu wyślij swoją ocenę na maila, wpisując w jego tytuł swój nick z dopiskiem "oceny".
PUNKT 5 - Wypełniamy dalej. Układamy nicki uczestniczek od najlepszej do najsłabszej pracy. Tak "uporządkowane" wpisujemy w wyznaczone miejsce.
PUNKT 6 - Kończymy ankietę i cieszymy się, że pomogłyśmy w konkursie :D
PUNKT 7 - Cierpliwie czekamy na wyniki. To bardzo ważny podpunkt! ;P
W ocenianiu może wziąć udział KAŻDY OBSERWATOR bloga. Łącznie z Uczestniczkami i wcześniejszymi Jurorkami dodatkowymi.
Przypominam również o istnieniu na blogu czegoś takiego jak PORTFOLIA wszystkich uczestniczek. Taka małą sugestia - czasami mówi się, że często komentarze są jedyną nagrodą dla autora danej pracy - myślę, że te puste miejsca pod portfoliami trzeba szybko zapełnić :P
Przypominam również o istnieniu na blogu czegoś takiego jak PORTFOLIA wszystkich uczestniczek. Taka małą sugestia - czasami mówi się, że często komentarze są jedyną nagrodą dla autora danej pracy - myślę, że te puste miejsca pod portfoliami trzeba szybko zapełnić :P
Czas oceniania - do 23 czerwca włącznie.
Jakiekolwiek pytania, wątpliwości - pod tą notką, w mojej Księdze Gości, bądź na email ;) Miłego jurorowania.
To niesamowite, ile radości, a zarazem kłopotów może sprawić niewinna gra dla nastolatek. Niewielu przyznaje, że poświęca jej zbyt dużo wolnego czasu, niewielu przyznaje, że mogłaby być czymś, co negatywnie wpływa na ich zachowanie, niewielu przyznaje, że mogliby popaść w uzależnienie od niej, niewielu przyznaje, że SĄ od niej uzależnieni. O jakiej grze więc mowa? Oczywiście o naszym ukochanym, niezaprzeczalnie niezwykłym Stardollu, który jedynie pozornie rezerwuje dla siebie tylko pozytywne cechy. W rzeczywistości tym wszystkim niewątpliwie prawdziwym jego zaletom towarzyszą wady, które ujawniają się tylko dla nielicznych, zaawansowanych użytkowników, którym właśnie była Paulina.
Niewysoka dziewczyna o wielkich brązowych oczach i karmazynowych ustach. Jej drobniutką bladą twarzyczkę okalały kasztanowe loki, które zazwyczaj upinała w luźny koczek. Często miewała dość nietypowe pomysły, które realizowała bez najmniejszych skrupułów. Chłopcy się nią nie interesowali. Od kiedy pamięta była szarą myszką, najniższa w klasie, ubrana w delikatne szare sweterki i jeansy typu Stretch. Nie można jej jednak odmówić talentu plastycznego i muzycznego oraz kreatywności. Tworzyła piękne dzieła, a jej głos zachwycał nawet najbardziej oschłą nauczycielkę w szkole.
Oprócz rozwijania swoich artystycznych pasji bardzo lubiła serfować po internecie; codziennie odwiedzała portale społecznościowe i uśmiechała się widząc napis "Skrzynka odbiorcza (1)" ciesząc się każdym zaproszeniem do grona znajomych. Pewnego dnia po zalogowaniu się na naszą klasę zauważyła dwie nowe wiadomości - zaproszenie do Fan Clubu filmu "Zmierzch" i na jakąś stronę internetową. Szybko odrzuciła zaproszenie i kliknęła na podany link. Zobaczyła jakieś laleczki, obejrzała krótki filmik reklamujący stronę i ubrała jakąś mało znaną aktorkę w szary sweter i szerokie spodnie ze sztruksu. Zaciekawiona zarejestrowała się, choć był to dla niej nie lada problem, gdyż nie potrafiła wymyślić żadnego ładnie brzmiącego loginu. W końcu w puste okienko wpisała "pollyanna" i podniecona drżącą ręką kliknęła "Zarejestruj". Strona ta nosiła nazwę Stardoll i okazała się być bardzo ciekawa i wciągająca. Paulina była nią tak zafascynowana, że nigdy o niej nie zapominała. Nawet gdy nie miała dostępu do Internetu logowała się z komputera przyjaciółki, Magdy, którą od pewnego czasu odwiedzała tylko w tym celu, ponieważ rodzice zauważyli, że zbyt dużo czasu spędza przed monitorem, dlatego pozwalali jej na poświęcenie dwóch godzin dziennie na zabawę z komputerem, co dla niej było całkowicie absurdalne. Przestała chodzić na spacery z psem, którego zawsze kochała, wypady ze znajomymi do kina czy na zakupy stały się dla niej zbyt banalnym sposobem na spędzenie wolnego czasu, wolała go spędzić na rozmowach z ludźmi, których znała tylko ze Stardolla. Uważała za ogromnie ekscytujące poznawanie nowych osób z różnych stron świata, co przecież dawało jej niepowtarzalną okazję wykazania się znajomością języka angielskiego, dzięki czemu zresztą dostawała coraz lepsze ceny z tego przedmiotu. Tylko tam mogła być kim tylko chciała, ale wcale nie uważała, że udaje kogoś innego niż jest, choć istotnie tak było. Pollyanna była księżniczką świata mody, miała mnóstwo przyjaciół, odwiedzała ją ogromna liczba osób, była sławna. Za to Paulina w jej własnych oczach była nic nie wartą, nudną i nazbyt pesymistycznie nastawioną do świata nastolatką, czego jednak w żaden sposób nie potrafiła, a może nawet nie chciała zmienić. To było dla niej nawet wygodne - jakimś sposobem wytrzymywała te siedem godzin wśród irytujących koleżanek robiących co moment uszczypliwe, lecz niewątpliwie głupie uwagi na jej temat. Zawsze kiedy ktoś ją uraził myślała o znajomych ze Stardolla, którzy w jej mniemaniu byli sto razy lepsi od tych, z którymi mogła porozmawiać twarzą w twarz. Ten absurdalny system myślenia Pauliny ciągnął się przez ponad rok i chociaż jej najbliżsi starali się odciągać ją od monitora, to ona za każdym razem się obrażała i uważała ich za coraz gorszych i bardziej bezmyślnych ludzi. Jej tradycyjną i niewytłumaczalnie skuteczną wymówką było "Ale ja muszę...!" w połączeniu ze słodkimi oczkami niewiniątka. Nikt nie potrafił jej odmówić. Zwykle taka sytuacja kończyła się odpowiedzią "No dobrze, jeszcze 10 minut", ale i tak przeciągało się to do godziny. W ten sposób dzięki grze nauczyła się wielu technik manipulacji. Jej oceny były coraz gorsze. Niegdyś najlepsza uczennica w klasie, ba! w całej szkole, teraz ledwo wyciągnęła dwójkę na półrocze z biologii. Tylko w angielskim szło jej coraz lepiej. Ale Paulinka nic sobie z tego nie robiła, mówiła, że wiedza biologiczna do niczego jej się w życiu nie przyda.
Kiedy gra wciągnęła ją na dobre i zdawać by się mogło, że bardziej uzależnić się już nie może, postanowiła założyć bloga o Stardoll. Całą swoją tygodniówkę poświęcała na doładowywanie stardollarów, a czasami nawet pożyczała kasę od Magdy, bo nie zawsze jej wystarczało to, co miała. Na tą grę wydała ponad 1000 zł, ale nadal nie widziała w tym nic złego, bo dawała jej szczęście, którego teraz coraz rzadziej zaznawała w rzeczywistym życiu. Jednak trudno się temu dziwić, skoro kiedy nie miała przed oczami monitora chodziła nadąsana.
Tak wyglądało jej życie przez ponad trzy lata... i nagle coś ją tknęło, coś ją ruszyło... i coś się zmieniło. Chociaż do tej pory wszystkie dni w jej życiu wyglądały prawie tak samo, to ten jeden był zupełnie inny, Paulina zapamięta go do końca życia. To była sobota, bardzo deszczowa i pochmurna sobota. Przez "cholerną" burzę wyłączyli prąd w całej okolicy i zapowiadało się, że szybko nie będzie mogła ponownie włączyć laptopa. Paula zaczęła krzyczeć w myślach: "K***a mać! Pier*****a bateria, zawsze musi się rozładować w najmniej spodziewanym momencie..." Ze złości zaczęła kopać w drzwi, potem zrozpaczona położyła się na podłodze i łzy polały się strumieniami po jej policzkach. Nie potrafiła wydusić z siebie jakiegokolwiek dźwięku, z trudem łapała oddech. W końcu usnęła.
Kiedy się obudziła w domu panowała kompletna cisza. Po chwili podszedł do niej Dingo, jej ukochany pies i zlizał słone łzy z jej lewego policzka. Śmiała się i płakała jednocześnie, za nic nie mogąc sobie przypomnieć, dlaczego leży na podłodze. Spojrzała na "uśmiechniętego" od ucha do ucha zwierzaka, szybko się podniosła, przypięła smycz do jego obroży i pobiegła do drzwi. Wychodząc wywrzeszczała na całe gardło długie, wesołe "Paaaa mamuś!!!", ale odpowiedziało jej tylko głuche jęknięcie Dingo. Rozejrzała się szybko po mieszkaniu i nikogo nie zauważając zamknęła drzwi na klucz. Kiedy doszli do parku psiak zaczął intensywnie węszyć. Nagle gwałtownie pociągnął swoją panią, a ona nie potrafiąc go zatrzymać, poddała się i pobiegła za nim. W pewnym momencie na horyzoncie ujrzała grupkę ludzi stojących w kręgu i gapiących się na leżącą pośrodku dziewczynę. Kiedy podeszła bliżej zobaczyła, że miała masakrycznie krótko obcięte włosy, a na szyi zawiązaną pętlę z grubej liny. Szybko się odwróciła, nie mogła dłużej na to patrzeć. Po chwili jednak znów spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła, że ktoś idzie w jej stronę. Była to śliczna dziewczyna o bardzo długich włosach, w zabawnym kapeluszu i ognistoczerwonej spódniczce, takiej, jaka była w Starplazie! W jednej ręce trzymała kamerę, a w drugiej notes. Uśmiechała się do niej uprzejmie i już z daleka krzyknęła "Hey! Jak masz na imię?" Paulina bez zdecydowania szybko odpowiedziała "Pollyanna". Dziewczyna była już wtedy bardzo blisko, obejrzała ją od stóp do głów i zerknęła w jej oczy nieco zdziwiona. Paulina zaczęła się tłumaczyć, że to właściwie nie jest jej prawdziwe imię, tylko nick w takiej jednej grze, od której chyba się uzależniła, bo już nie potrafi bez niej normalnie funkcjonować. Tajemnicza reporterka zaczęła ją wypytywać o szczegóły, a Paula udzielała jej wyczerpujących odpowiedzi na każde pytanie. Dziewczyna w czerwonej spódnicy cały czas coś pisała w swoim notesie. Nagle wstała, rzuciła krótkie "Cześć", przytuliła ją i powiedziała "Trzymaj się". I koniec. Poszła sobie. Ale na długo zapisała się w jej wspomnieniach. Dobrze jest się komuś wygadać, wyżalić - komuś obcemu, kto tak umiejętnie zadaje pytania i słucha z takim zainteresowaniem.
Paulina wróciła do domu, usiadła na łóżku i popatrzyła niechętnym wzrokiem na notebooka. Normalnie od razu by go włączyła, bo przecież właśnie dzisiaj miała się pojawić nowa kolekcja LE... Ale teraz nie mogła tego zrobić. Jednak czuła, że coś jest nie tak. Niepokój rósł, a ona stawała się coraz bardziej rozdrażniona. W końcu złapała laptopa, weszła na Stardolla, wpisała nick i hasło. Zajrzała w każdy zakątek strony i na kilkanaście blogów. Wszystko było w jak najlepszym porządku - wtedy zrozumiała, że to jej podświadomość szukała pretekstu, żeby tylko zaspokoić nałóg. I znów płakała. Słyszała warkot silnika i czuła orzeźwiający zapach skoszonej trawy. Przypomniała sobie: mama prosiła ją tyle razy, aby się tym zajęła, ale ona jej nie posłuchała, więc w końcu sama się tym zajęła, ale ona grając na Stardollu zapominała o wszystkim innym. Dopiero po rozmowie z tamtą reporterką to sobie uświadomiła.* *
* Sześć miesięcy później - dzisiaj - Paulina jest zupełnie inną dziewczyną. Uśmiechniętą, świadomą własnej wartości i doskonale ubraną – tą osobowość wykształciła w niej gra. Nie ma tak wielu znajomych jak Pollyanna, ale na wszystkich może polegać. Na grę poświęca maksymalnie godzinę dziennie, którą wykorzystuje na zmianę ubioru swojej lalki i dodanie postów na blogu, którego przekształciła w bloga szafiarskiego połączonego z internetowym pamiętnikiem. Zawsze wygląda nienagannie i dzieli się swoją
osobowością z innymi ludźmi. Poznała wspaniałego, choć nieśmiałego chłopaka, którego kocha i który ją wspiera. Ale chociaż jest teraz pozornie normalną nastolatką, to tak naprawdę w jej wspomnieniach zawsze będą te trzy lata - te trzy stracone lata jej życia - i nigdy ich nie odzyska. *
Spódnice – TAK, czy NIE?
Dziewczyny coraz częściej wybierają spodnie, brzydzą się noszenia spódnic i spódniczek. Dlaczego? „Spodnie są wygodniejsze”, „Nie chcę wyglądać jak Ta Spod Latarni” – najczęstsze odpowiedzi. Fakt pierwszy - w naszym rozbieganym życiu trzeba czuć się bardzo komfortowo, a spodnie – bądźmy szczerzy – są najwygodniejsze. Poza tym najłatwiej je nosić, nie wymagają tyle zachodu. Fakt drugi – noszenie spódnic jest kojarzone z prostytucją? Otóż pojawiająca się moda na mini przyćmiła nieco te dłuższe.
Uważam, że spódniczki są lepsze dla dziewczyn, ponieważ są wyrazem ich kobiecości. Aczkolwiek ja osobiście wolę nosić spodnie, bo są wygodniejsze i bardziej dopasowane do mojej osobowości. Spódniczki noszę sporadycznie i gdy mam na nie ochotę. Uważam też, że niektóre osoby przesadzają co do długości spódniczek, są nieschludne, gdy są za krótkie. – Lena, 16
Lubię spódnice bo nadają takiej… kobiecości, ale nie noszę ich ; p. – Diana, 14
Na stardoll spódnic nie lubię. Wolę spodnie, tak klasycznie :P. To odzwierciedla mój styl, a ja chodzę w bluzkach i spodniach, hah :P. A spódnicy do sportowego ubrania bym nie założyła, heh. – Kasia, 13
Na pytanie „Czy lubisz spódnice?” 32% ankietowanych udzieliło odpowiedzi „tak”, czy jest to mniej, niż połowa. Dziewczyny coraz częściej przejmują modę męską. Czy to błąd? W pewnym sensie tak. Kiedyś spódnice nosiły damy. Chłopki zaś nosiły coś, co przypomina ówczesne spodnie.
Poradnik modowy – twój styl, twoja stylizacja.
Czyli spódnica bierze role główna.
„Summer Love” „Coco Classic” „Bring me back to life”
Summer Love. Zachód słońca, jezioro, wakacje i romantyczny wieczór – określenia mogące wspomóc stylizację numer jeden. Lekka, krótka spódnica nadaje nam dziewczęcości. Klasy z nutką szaleństwa, a do tego idealnie pasuje gorset oraz jeansowa kurteczka – hit na lato! (oczywiście wieczorem J). Można obudzić w sobie ducha DIY i stworzyć wykończenia rękawów, podobnie jak niepowtarzalnych szpilek, w których MeDoll poczuje się bardziej sexy. ;P.
Coco Classic. Outfit bazowany jest na ikonie stylu – Coco Chanel. Ubrania bazują w bieli i czerni. Buty (DIY), pasek oraz torebka-chanelka wyglądają jak z jednego zestawu i są świetnym ożywieniem białego topu ze spódnicą ozdobioną tiulem i marynarce.
Bring me back to life. Jak najbardziej przywiedzie na myśl Evanescence, czyli po prostu gotyk metal. Glany można ozdobić platformami z kolcami. Nasza baza to spódnica z falbanami, którą urozmaicimy lekką spódniczką. Do stylizacji można dodać dodatki „w klimacie” (tu : bransoletki, pieszczotki).
Summer Love. Latem niektórzy marzą o słonecznej opaleniźnie. Na stardoll można to sobie zapewnić. Do tego niebiesko-fioletowy make’up – aby komponowało się z outfitem.
Coco Classic. Czerwone usta, niby – nieśmiała minka, klasa… czyli Chanel. Makijaż jest minimalistyczny – czerń i biel. Tu warto podkreślić usta czerwienią, a policzki różem. Do stylizacji w tym stylu niezbędna jest retro fryzura oraz kolczyki.
Bring me back to life. Męska, krótka fryzura, ostry makijaż w odcieniach fioletu i czerni, krzaczaste brwi, usta „zaraz podbiję świat, właśnie idę na Moją Wojnę” oraz kolczyki – You’re Rock!
Tak czułam, że naczelny ma dla mnie jakąś super robótkę… Bo ile razy koło niego przechodziłam, to przyglądał mi się zamyślony. No ok, ja chętnie napiszę każdy artykuł, na każdy temat jaki mu tylko do głowy przyjdzie… No tak, ale skąd mogłam wiedzieć, że postawi mnie przed takim zadaniem…
Dlatego, kiedy w końcu spytał mnie czy mam wolny weekend i czy nie pojechałabym służbowo do Pragi, na coroczne Targi Spódnic ( a swoja drogą, czy ktokolwiek z was słyszał wcześniej o targach spódnic??? ) to powiedziałam, że owszem, z największą przyjemnością...
-Pani Jowito, więc mam tutaj dla Pani prospekty reklamowe, proszę się do tego zadania przygotować, będzie Pani musiała napisać nam kilka krótkich i błyskotliwych reportaży na temat tego co się teraz nosi- uśmiechnął się zadowolony –Pewnie jest to wymarzone zlecenie dla pani, bo każda kobieta interesuje się modą
No, tak, każda się interesuje, no tak… ale żeby od razu to były spódnice??? Kiedy to ja ostatni raz jakąś miałam na sobie, zaraz, zajrzyjmy do półki z ciuchami… hmm, no przecież jakieś te spódnice powinnam mieć…
Po godzinie przekopywania szafki wzdłuż i wszerz byłam pewna jednego: spódnicy to ja nie miałam żadnej. No dobra jedna była, taka czarna prosta, chyba z zakończenia roku szkolnego, kiedy mama na siłę wciskała mnie w ten mało ulubiony przeze mnie element garderoby. Za to całe łóżko zasłane było po tych poszukiwaniach koszulkami, bluzami no i moimi ukochanym dżinsami…
-Och, gdyby tak wysłali mnie na pokaz dżinsów- rozmarzyłam się- to nawet nie tylko artykuł, ale nawet i cała książkę bym mogła napisać: rurki, dzwony, cygaretki, szwedy, jasne ciemne dekatyzowane… och, o spodniach to jest co pisać… ale o spódnicach, nie wiem sama co ja napiszę.
Jeszcze tego samego dnia wybrałam się do centrum handlowego, żeby chociaż zobaczyć jakie te spódnice są teraz w modzie. Nawet kilka z nich przymierzyłam, ale jakoś żadna mnie nie ujęła. Wieczorem przejrzałam listę firm biorących udział w tych pokazach, bo przynajmniej z teorią nie powinnam mieć żadnych kłopotów.
Praga powitała mnie piękna pogodą, cudownymi uliczkami z zabytkowymi kamienicami, które chroniły się przed słońcem pod czerwonymi dachówkami. Po niestety zbyt krótkim spacerze, szybko odnalazłam miejsce pokazów i odebrawszy przepustkę dziennikarską nieśmiało zagłębiłam się w ten świat spódnicowej mody.
Stoisk było całe mnóstwo. Kusiły kolorowymi prospektami, reklamami, no i poubieranymi pięknie modelkami… No a jakże, wszystkie były w spódnicach… Kiedy rozejrzałam się dookoła siebie, z przerażeniem stwierdziłam, ze jednak coś jest nie tak: każda kobieta w zasięgu mojego wzroku miała na sobie spódnicę, Byłam tą jedyną, jaka założyła na dzisiejsze pokazy spodnie. Nie powiem, że mnie to nie obeszło. W tamtej chwili poczułam, ze jednak może warto przyjrzeć się tym znienawidzonym dotąd przeze mnie spódnicom.
Wyjęłam aparat z torby i po kolei zaczęłam zagłębiam się w ten kolorowy świat fatałaszków. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęło kilka godzin. Podziwiałam piękne spódnice szyte na ważne okoliczności: śluby, imprezy, przyjęcia. Z ciekawością oglądałam tez takie fasony i kroje, które każda z nas mogłaby założyć na co dzień. Wąskie, szerokie, rozkloszowane, falbaniaste, krótkie i długie… I ta różnorodność materiałów i barw. Zaczęłam mieć wrażenie, ze jednak czegoś w mojej garderobie brakuje… zacząłem sobie wyobrażać jak fajnie mogłabym wyglądać w niektórych fasonach!
Sama nie mogłam uwierzyć w te swoja odmianę, ale byłam z niej całkiem zadowolona.
W drugim dniu pokazów czekała na mnie miała niespodzianka. Część oficjalna zakończyła się dosyć wcześnie, a potem, już tylko dla zaproszonych gości, a w tym również dziennikarzy odbyły się spotkania mniej oficjalne z producentami spódnic, modelkami. Mogłyśmy nawet przymierzać poniektóre kolekcje, a już zupełnym zaskoczeniem było to, ze kilka firm obdarowało nas spódnicami z pokazów.
No i tak stałam się posiadaczką kilku świetnych spódniczek. Najbardziej podoba mi się taka kawowa, już sobie wyobrażam minę kolegów i koleżanek z pracy jak w poniedziałek zobaczą mnie tak odmienioną: reporterkę w spódnicy!
Fashion Week 2011- Reporter w spódnicy
by Dusiolla
by Dusiolla
Już sześć dni minęło od rozpoczęcia łódzkiego Fashion Week’u 2011. Światowe premiery znanych kolekcji, niezliczona ilość pokazów mody, dziesiątki najpopularniejszych projektantów z całej Europy. W tym roku swoją obecnością zaszczycili nas m.in. Donna Karan, Agatha Ruiz de la Prada, a nawet sam Roberto Cavalli.
Pewnie sądzicie, że to będzie kolejna nudna relacja z pokazów mody? Nie tym razem. W związku z tym, że dostałam od szefa polecenie specjalne gwarantujące mój awans na wyższe stanowisko, postanowiłam napisać coś na wzór artykułu na temat roli spódnic w życiu reporterów. Uznałam, że Fashion Week będzie idealnym miejscem na zebranie niezbędnych informacji od kobiet takich, jak ja.
Pewnie sądzicie, że to będzie kolejna nudna relacja z pokazów mody? Nie tym razem. W związku z tym, że dostałam od szefa polecenie specjalne gwarantujące mój awans na wyższe stanowisko, postanowiłam napisać coś na wzór artykułu na temat roli spódnic w życiu reporterów. Uznałam, że Fashion Week będzie idealnym miejscem na zebranie niezbędnych informacji od kobiet takich, jak ja.
Moją pierwszą ofiarą była pewna dziennikarka, szczupła, wysoka blondynka koło trzydziestki. Na pierwszy rzut oka było widać, że zdecydowanie się zdziwiła, gdy usłyszała moje pytanie: Spódnice jakiego kroju i koloru lubi pani najbardziej? Eleganckie, czy te bardziej wygodne? Wzorzaste, czy raczej mniej skomplikowane? Kobieta najwidoczniej przestraszyła się mojego przesadzonego nastawienia do rozmowy i najzwyczajniej w świecie obróciła się na pięcie i pomaszerowała w inną stronę, prosto przed siebie.
Postanowiłam nieco ochłonąć przy szklance zimnej pepsi, bo przez moją ekscytację pierwsze podejście nie wyszło mi najlepiej. Po parunastu minutach sączenia napoju podniosłam się z wygodnego fotela stojącego pod ogromnym namiotem i poszłam szukać następnej kandydatki, która mogłaby udzielić mi paru cennych informacji.
Postanowiłam nieco ochłonąć przy szklance zimnej pepsi, bo przez moją ekscytację pierwsze podejście nie wyszło mi najlepiej. Po parunastu minutach sączenia napoju podniosłam się z wygodnego fotela stojącego pod ogromnym namiotem i poszłam szukać następnej kandydatki, która mogłaby udzielić mi paru cennych informacji.
Kolejną z nich była niejaka Ewelina Nierzwicka, trzydziestoośmioletnia reporterka polskiego wydania magazynu Elle. Mimo niepowodzenia przy pierwszym podejściu, tym razem rozmawiało mi się naprawdę miło. Ewa (bo tak kazała mi na siebie mówić) pracuje w swojej branży od dwunastu lat, a jeszcze ani razu nie zdarzyło jej się przyjść na większą imprezę w spodniach. Mimo to, że nie ma zbyt dużego wpływu na swój ubiór w godzinach pracy przy pokazach mody, stara się zawsze wyglądać modnie, a zarazem elegancko. Dlatego też jej ulubionym typem spódnic są eleganckie, ołówkowe- niekoniecznie całkiem czyste, jest wielką fanką najrozmaitszych wzorów. Podczas naszej rozmowy- był to drugi dzień Tygodnia Mody- miała na sobie niebieską spódnicę od PPQ by Mayfair- dokładnie taki typ, jaki lubi najbardziej.
Następną osobą, którą udało mi się wyrwać do rozmowy tuż przed pokazem mody był sam Maciej Zień. W pewnym momencie pomyślałam- czemu by nie zapytać mężczyzny o jego zdanie na temat ubioru dziennikarek? Przy tej dyskusji denerwowałam się jak przy żadnej innej, jednak próbowałam zachować kamienną twarz. Naprowadzając go pytaniem, jaki powinien być idealny strój dla profesjonalnej reporterki natychmiast zaczął mówić o tym, że podstawą olśniewającego i kobiecego stroju jest spódnica. Kiedy zaczął mi zdradzać sekrety perfekcyjnego doboru dodatków i kolorów, powiedziałam mu o celu naszej rozmowy. Widać było, że nie jest zbytnio poruszony moim zmieszaniem podczas całej dyskusji, gdyż zachowywał się całkiem naturalnie. W związku z tym poprosiłam go, aby krótko powiedział, jak dobrze wybrać spódnicę. „Powinno się je dobierać odpowiednio do swojej sylwetki- szczupłe panie śmiało mogą nosić spódnice ołówkowe, szyte chociażby z dzianiny- dla tych szerszych pań konieczny jest grubszy materiał, który mógłby zakryć ewentualne fałdki. Tak zwane ‘bombki’ są idealne dla kobiet z wąskimi biodrami, które optycznie zostaną poszerzone. Idealna i najbezpieczniejsza długość jest równa kolanom- odkrywa najszczuplejszą część nóg, a mianowicie łydki. Panie z niezwykle ładnymi i długimi nogami mogą zaryzykować ubierając spódnicę nieco za kolana. Muszą jednak uważać przy doborze reszty ubrań i butów- czasami niestety mogą zostać odebrane za zbyt wulgarne”- te oto cenne rady miałam zaszczyt usłyszeć od Macieja Zienia.
Zmęczona przeprowadzaniem niejednej bezsensownej rozmowy niedającej żadnych rezultatów, samochodem udałam się do hotelu znajdującego się na peryferiach Łodzi. Wstając z samego rana wzięłam prysznic, ubrałam swoją ulubioną bluzkę z koronkowymi bufkami i brązową spódniczkę, po czym zeszłam na śniadanie i pojechałam do miasta licząc na znalezienie ciekawej postaci do przeprowadzenia kolejnego wywiadu.
Będąc na rynku, w samym centrum całego Fashion Week’u czekałam na premierę kolekcji Hennes& Mauritz wiosna/lato 2011 popijając małe cappuccino kupione z najbliższego automatu. Muszę wspomnieć, że podczas tutejszego pobytu spotkałam niejedną osobę ubraną w dość kontrowersyjny sposób, niespotykany na co dzień. Jedną z nich była słynna reporterka z Dirty Magazine będąca transwestytą. Muszę przyznać, że mimo swojego wyglądu wzbudzającego wątpliwości, ma ona wyjątkowy potencjał. Sara Kamińska, bo tak miała na imię, zdecydowanie wyróżniała się z tłumu przede wszystkim odważnymi, jaskrawymi kolorami a także niesamowitym zestawieniem tkanin założonych przez nią ubrań. Jedną z wielu części jej stroju stanowiła tak ważna dla mnie wówczas spódnica- sięgający ponad kolana kawał siateczkowego, sztywnego zszytego gumką materiału. Pytając o jej ubiór odpowiedziała mi: „Nie ubieram się tak, bo chcę wyróżniać się z tłumu, ubieram się tak, bo chcę być sobą”. Słysząc to zdanie uświadomiłam sobie, że wyglądanie jak dziwoląg nie zawsze musi wiązać się z negatywnymi uczuciami wobec danej osoby, nie wypada oceniać książki po okładce.
To by było na tyle, jeśli chodzi o moje doświadczenia z wiosennego Fashion Week’u 2011. Miałam przyjemność poznać tu wielu wyjątkowych ludzi, dowiedzieć się, jakie znaczenie ma dla nich wygląd, a przede wszystkim podpytać o kilka rzeczy związanych ze spódnicami J Mam nadzieję, że przyjemnie wam się czytało ten artykuł, z chęcią poznam wasze opinie i odczucia w komentarzach!
~Całuję, Wasza Dusiolla
" Orange Warsaw Festival, dzień 1"
Nasza reporterka była niezmiernie podekscytowana, że została przydzielona do tego zadania.
- "Jeden z zespołów grających tam jest moim ulubionym!" - Zapiszczała zaraz po ogłoszeniu festiwalu, na który ją posłaliśmy. Także przepraszamy za nadmierne zachwyty zawarte w poniższym tekście, fanka to jednak fanka.
- Dobry wieczór! Witamy wszystkich obecnych na stadionie Legii, w Warszawie. Odbywa się tu dziś jedna z największych imprez tego lata. Orange Warsaw Festiwal 2011! Dzisiejszej nocy będziemy specjalnie dla was dzielić się informacjami i wrażeniami na koncertach naszych wspaniałych artystów, którzy przybyli dziś, specjalnie dla polskich fanów! - Wykrzyczała prosto do kamery wręcz promieniejąca radością reporterka.
- Może żeby milej nam się spędzało czas, pozwólcie że się przedstawię. Jestem Antonina Nowak, lecz proszę, mówcie mi Tośka. Liczę że będziemy się świetnie razem bawić.
Reporterka wraz z kamerzystą weszli na teren stadionu. Już przed nim kręciła się masa ludzi, jedni desperacko szukali biletu do odkupienia, inni wręcz przeciwnie chcieli się pozbyć swoich, oczywiście za nieziemskie kwoty. Nie zabrakło jednak różnych wielkości grupek fanów poszczególnych artystów. Najbardziej rzucali się w oczy fani My Chemical Romance. Reporterka machała do każdego z nich ręką z namalowanym pająkiem- znakiem rozpoznawczym MCR, by wiedzieli że jest z nimi. Na chodniku można było dopatrzeć się napisów imion członków zespołu, namalowanych czerwonym sprejem. Za bramkami znajdowały się schody prowadzące na trybuny, a z nich na płytę. Gdy nasza ekipa dotarła na miejsce ( około 18.00) Nie było jeszcze zbyt wielu ludzi. Ci którzy już przybyli, siedzieli na ziemi i rozmawiali jak to nie mogą się doczekać rozpoczęcia, które miało mieć miejsce o 19.40. Tośka dowiedziała się od nich, że polscy fani MCR, szykują dla nich niespodziankę- mianowicie trzy akcje.
1. Przy piosence "Na na na", na refren podnosimy kartki A3 z napisem "NA", najlepiej kolorowe, jaskrawe.
2. Przy piosence "Planetary ( Go! )" zapalamy latarki obklejone kolorową bibułą.
3. Przy piosence "Sing" zakładamy biało czerwone maski killyojsów.
Nasza ekipa przepuszczała że wszystko świetnie pójdzie, bo gdzie nie spojrzeli przechodziły młode dziewczyny z bluzkami, na których widniał nadruk z My Chemical Romance.
Jeśli ktoś był spragniony, organizatorzy rozdawali darmowe wody. Pogoda idealna, nie za zimno - nie za ciepło.
W końcu doczekaliśmy początku. Wpierw wystąpili Finaliści WOW! Music Awards.
FOX na zwycięzców wybrali organizatorzy, za to Piotra Lisieckiego publiczność.
Obydwoje zwycięzców wypadło świetnie, chodź Piotrek był trochę nieśmiały.
Zaraz po nich na scenę wszedł prezenter, który zapowiedział chłopaka, o którym ostatnio jest na prawdę głośno.
Michał Szpak, finalista programu X factor zawitał na festiwalu, z jak zwykle rozpuszczonymi, długimi włosami, w które powpinał piórka i frędzelki. Widać było że świetnie czuje się na scenie, to jego żywioł. Zagrał trzy piosenki, w tym przy jednej z nich wspiął się na konstrukcję sceny, odchylając do tyłu głowę i machając bujną czupryną.
Gdy stał na stałym gruncie, udawał że gra na gitarze, biegał po scenie, zachowywał się bardzo żywo, sądzę że to plus dla niego. Sam on jest oznaką, że polska muzyka zaczyna otwierać się na inność, jednak nie, nie on jest gwiazdą wieczoru. Nie na niego czekają tłumy fanek z pomazanymi ramionami, bluzkami i nogami w słynne cytaty Gerarda, Raya, Franka i Mikeya. Nie, to nie Szpak zawładnie tym wieczorem.
-Jesteście gotowi? CZY JESTEŚCIE GOTOWI?- Nasza prezenterka najwyraźniej nie wytrzymywała emocji, co najgorsze, nam one również zaczęły się udzielać... - Nerwowo zaciskała palce na swojej krótkiej, falbaniastej spódniczce.
Światła pogasły, a na bilbordach zawisł napis, juz za chwilę przed państwem ...
MY CHEMICAL ROMANCE!
Fanki ( w tym nasza reporterka ) Zaczęły niewyobrażalnie piszczeć, gdy na scenę wychyliła się czerwona czupryna wokalisty MCR, Gerarda Waya. Zaraz za nim weszła reszta zespołu, pisk był donośniejszy od japońskiego gągu!
Chłopaki uśmiechnęły się na widok naszych ucieszonych twarzy, Ray pomachał rozbawiony.
-Tośka, szybciej, chodź do przodu! - Kamerzysta popchnął lekko reporterkę, która stała osłupiała wydzierając się ciękim piskiem. - Z kim przyszło mi pracować. - Mruknął pod nosem.
Było bardzo ciężko przedostać się przez tłumy, ale musieliśmy mieć dobre nagrania.
Wkrótce nastała pierwsza piosenka "Na na na"
Dziewczyny ogarnęły się w błyskawicznym tempie wyciągnęły swoje kartki. Las rąk, las kolorowych napisów, wesołe i donośne dźwięki refrenu, Tośka była w siódmym niebie. Z resztą nie tylko ona, co powiecie na to zdjęcie? Chyba wyraża więcej niż 1000 słów! (jak rafaello)
Akcja świetnie się udała, wszyscy bawili się wybornie przy największym hicie naszego wspaniałego zespołu. Bylismy pewni, że chłopaki to docenią. ( Edit z soboty, Gerard i Ray napisali na twitterze że nasza akcja z na na na, była jedną z najlepszych rzeczy w ich życiu, że sprawiliśmy że czuli się jak w domu, zupełnie ich zaskoczyliśmy i dziękują nam ogromnie). Jednak to był dopiero początek, po na na na mają zaśpiewać jeszcze kilkanaście piosenek.
Gdy rozbrzmiewały ostatnie nuty utworu, do Tośki podbiegła jedna pani z obsługi i wręczyła jej tajemniczą kartkę.
- Witamy! Jak się bawicie? My Chemical Romance pokazali wspaniały start, oj, będzie się działo! Szczególnie dlatego że zaraz usłyszymy ..- Reporterka przeczytała do mikrofonu tekst, z utworami przygotowanymi przez Chemicznych na dzisiejszy wieczór.
Setlista:
Na Na Na
Thank You For The Venom
Planetary (GO!)
Mama
Sing
Bulletproof Heart
Teenager
Helena
The Only Hope For Me Is You
Welcome to the Black Parade
I'm Not Okay (I Promise)
Famous Last Words
Publika bawiła się niesamowicie, ludzie nie zważali nawet na swoich znajomych skaczących im po stopach w glanach, ani na ręce wymachujące w rytmy muzyki, w sumie z tego wszystkiego powstało niezłe pogo!
Gerard ukazał nam niezwykle uroczy gest, mianowicie nauczył się słówka po polsku, i parę razy przepięknie, łamaną polszczyzną przemawiał do nas - "dziękuję!"
Serce Tośki, i reszty dziewczyn biło jak oszalałe, gdy wokalista przesyłał buziaki z dłoni, raz nawet ją polizał, jedna dziewczyna zemdlała z nadmiaru wrażeń. Na szczęście tylko na sekundę, chyba nie chciała przegapić ani chwili koncertu. Gee rozmawiał z publicznością, wygłupiał się, mieliśmy świetny kontakt! W pewnym momencie przyłożył sobie dłoń do skroni, udając że naciska spust, odrzucił się w bok na skutek "strzału", wtedy piski fanek dawały się we znaki ze zdwojoną mocą.
-Sing, Sing! - Zaczęły pokrzykiwać między sobą dziewczyny.
-Maski, wyjmujcie maski!
Tośka ocknęła się. Zaraz, przeciez ona również miała swoją. Szybko założyła ją na nos i zwróciła się w stronę kamery.
-Prosze państwa, co tu się dzieje! - Reporterka wskazała na scenę. Jedna z dziewczyn rzuciła Gerardowi pod nogi swoją maskę, o dziwo, podniósł ją i założył. Wszyscy poczuliśmy jakby kopnął nas zaszczyt, Gee z polską flaga na nosie! Wyglądał nieziemsko, rzecz jasna.
W połowie piosenek, wreszcie zaszło słońce. Niestety Planetary, odbyła się przed tym faktem więc akcja z latarkami nie wyszła. Jednak i tak było cudownie. Wielkie lasery wędrowały na niebie, tworząc szachownicę lub tańcząc do rytmów muzyki. Stadion wyglądał potężnie, imponująco. Jak to ujął jeden z uczestników- jedna Wielka dyskoteka!
Niestety, w końcu musiało to nastąpić. Chemiczni zeszli ze sceny, pożegnani donośnymi podziękowaniami i łzami szczęścia ze strony widowni, wychodząc mieli wyraźnie szczęśliwe miny, to dobrze wróży.
Za nimi w kolejce czekali Skunk Anansie i Moby.
Grali jeszcze do długo po północy, publiczność mieli sporą, jednak nie dali rady dorównać swoim poprzednikom. Wraz z zejściem MCR, zniknęła cała atmosfera. Jednak miło było posiedzieć na trybunach, dając odpocząć podeptanym nogą i posłuchać piosenek kolejnych artystów.
Wokalistka Skunków zaskoczyła nas oryginalnym strojem, i śmiałą akcją chodzenia po widowni... Dosłownie, łaziła po powyciąganych rękach! Moby wniósł trochę pozytywnej energii, dając odsapnąć po mocnym rockowym brzmieniu Skunków.
Festiwal skończył sie hucznie, szczęśliwie.
Założe się że każdemu obecnemu w tamtym miejscu, koncerty zapadną w pamięci na długo, długo. Warto było się tam wybrać, warto było czuć te niesamowite emocje, wyśpiewać sie j naskakać za wszelkie czasy.
Mamy nadzieję że w jakimś calu zachęciliśmy was do polskich festiwali, powiedzmy sobie szczerze. Polscy fani rządzą!
BONUS
Przyłączmy również zdjęcia Tośki, dzień przed koncertem. Uwierzcie nam, z kobietą na zakupy... Tego sie nie da przeżyć. W dodatku uparła się, że koniecznie musi założyć spódnicę. Spódnica na koncert rockowy?!
Tośka zawsze się wyróżniała, i powiem wam, trafiła w 10. Jedyna dziewczyna w spódnicy, w dodatku reporterka naszej wspaniałej stacji STP! Jesteśmy dumni! A oto zestawy, które były brane pod uwagę lecz ostatecznie zostały odrzucone.
1. Zbyt długa, 2. Zbyt jaskrawo, 3. Zbyt błyszcząco, 4. Zbyt elegancko, 5, Zbyt inaczej.
Naszej reporterce udało się również spotkać z jej ukochanym zespołem, daliśmy jej przepustki za kulisy. Jej marzenia się spełniły! Pstryknęła sobie zdjęcie,niestety nie ze wszystkimi członkami zespołu, ale jest Ray i Mikey.Na zdjęciu widzimy również zestaw, na który się w końcu zdecydowała. Co o nim myślicie?
Mam nadzieję że wyszło w miarę przepisowo, pozdrawiam, Marysia.
W spódnicy, o spódnicy, ze spódnicą…
… czyli rzecz o noszeniu albo i nienoszeniu spódnicy. Bo tematu generalizować po prostu się nie da. Wystarczy wyjść na ulicę (szczególnie teraz, gdy lato coraz bliżej), żeby osobiście przekonać się jak nosi się lub jak to woli, nie nosi się tego podobno bardzo kobiecego elementu stroju. Jak to jest właściwie z tymi spódnicami? Lubimy je czy nie?
Z definicji kwestia spódnicy przedstawia się dość jasno. Wierzchnia część garderoby od pasa w dół. W sumie można jeszcze dodać, że w naszej, europejskiej, kulturze raczej garderoby damskiej. Darujmy sobie szkockie kilty, czy jakieś gotyckie subkultury, bo to temat na zupełnie inny tekst. Przyjrzyjmy się raczej kobietom i ich postrzeganiu spódnicy.
Mamy obecnie równouprawnienie, nieprawdaż? A co w związku z tym? Otóż my, kobiety mamy takie samo prawo jak mężczyźni do noszenia spodni. Może to trochę banalne, bo kobiety w spodniach to teraz chleb powszedni, ale w końcu o to też walczyły feministki jeszcze w XIX wieku. To już dość zamierzchłe czasy (których nie pamiętają najstarsi górale), ale wystarczy przejrzeć stare żurnale – dawnej nosiło się t y l k o sukienki i spódnice. I to w dodatku w y ł ą c z n i e długie. Można twierdzić złośliwie, że obowiązująca moda miała uniemożliwić kobietom jakąkolwiek aktywność. Prawda, że przykre?
Możemy więc być wdzięczne, że Moda dostrzegła potrzebę spodni dla kobiet. W końcu one są wygodniejsze i bardziej funkcjonalne, czego często doświadczam nawet na własnej skórze, ot tak na co dzień. Jednak, jakby na to nie spojrzeć, spódnica też przeszła długą drogę, aby funkcjonować w takim kształcie, jaki wszyscy znamy. Bo historia mody zna choćby przypadek Coco Chanel, która nakreśliła własną definicję spódnicy – ma być prosto, wygodnie, ale jednocześnie elegancko i z klasą. Potem pojawia się Mary Quant, uważana za twórczynię spódniczki mini, która notabene wzbudziła dość duże kontrowersje w swoim czasie.
Dlaczego więc mimo swej długiej i chlubnej historii, spódnica jest dziś traktowana trochę po macoszemu? Tak jak już wspominałam – chodzi głównie o większą wygodę spodni. I kwestię rajstop czy pończoch, które są konieczne, kiedy jest chłodniej. Osobiście znam wiele kobiet, które nie chodzą w spódnicach właśnie przez ten dyskomfort zakładania czegoś pod spódnicę (oczywiście, nie myślę tu o bieliźnie). Ale czy to oznacza, że spódnica nie ma żadnych zalet? Tego na pewno nie da się powiedzieć. Bo czy strój oficjalny nie prezentuje się lepiej ze spódnicą? Warto też spojrzeć na sprawę z męskiego punktu widzenia. Może trochę chodzi tu o długość, ale generalnie to spódnica jest uważana za bardziej seksowną alternatywę niż spodnie. I tutaj ciekawostka: naukowcy Uniwersytetu Wiedeńskiego stwierdzili, że największymi przeciwnikami kobiet w spodniach są faceci po szkole podstawowej i analfabeci, natomiast największymi fanami kobiet ubrane w spodnie są akademicy i naukowcy. Wniosek? Przeciętny facet raczej nie ma nic przeciwko spódnicy.
Mimo wszystko warto czasem założyć spódnicę. W końcu mamy ich obecnie ogromny wybór, bo i sklepów mamy wiele. A propos sklepów: ostatnio obserwowałam wśród znajomych dość śmieszną sytuację. Otóż w jednej z sieciówek pojawiła się dość tania spódnica w dość dużej ilości. Jak to bywa wśród życzliwych koleżanek, jedna poinformowała drugą i tak dalej. W końcu doszło do takiego absurdu, że wszystkie pojawiły się w takich samych spódnicach w tym samym miejscu. Teraz wszystkie schowały je na dno szafy. Życzę więc odrobiny oryginalności przy wyborze spódnicy. Zajrzyjmy też czasem do garderoby i wyciągnijmy spódnice, bo naprawdę warto.
Kalafior
Jej, dziewczyny! Cudowne prace, serio! <33 Macie takie talenty, ahh :))
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie czytało się artykuły, wydaje mi się że szanse są wyrównane. Dobra robota jednym słowem!:)
Ale ja chyba za bardzo odbiegłam od tematu, niestety na tle waszych prac wyszłam jeszcze gorzej, ale co tam.
I tak bardzo polubiłam ten etap ^^ Fajny pomysł z ankietą dla czytelników. A czy my też jesteśmy upoważnione do wzięcia w niej udziału, i czy mozna pominąć w niej swoją osobę?
Mwamp - na początku notki już napisałam, że może oceniać każdy obserwator bloga włącznie z uczestniczkami i wcześniejszymi jurorkami gościnnymi :)
OdpowiedzUsuńOkey, wysłałam ;) Ominęłam niektóre podpunkty, mam nadzieje że zrozumiecie ;D
OdpowiedzUsuńMwamp - owszem, już czytałam :D
OdpowiedzUsuńNo pomysł na zadanie świetny, dziewczyny się napracowały i to widać. Ale na tym się kończą plusy. Mam kilka zastrzeżeń, a dwa najważniejsze to: nierówna czcionka, co niestety wpływa bardzo na ocenę u oglądających i uważam to za niedociągnięcie organizacyjne, oraz wystawienie prac do oceny razem z nickami, co jest już ciosem miedzy oczy dla sprawiedliwości i obiektywizmu. Ale cóż, fajnie się zaczął ten konkurs, a kończy się... hmm
OdpowiedzUsuńAnonimowy - prawie wszędzie jest Georgia, 11, chyba w jednym miejscu interlinia się zmieniła, ale muszę zwalić winę na blogera. Dusiolla ma inną czcionkę nagłówka - bo ją uwzględniła w pracy. Co do nicków - dla tych, co będą oceniać całokształt, a nie tylko jedno zadanie, nicki są niezbędne.
OdpowiedzUsuńWypełniłam i wysłałam ankietę.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jakie zdanie mają inni ; )
Mwamp moim zdaniem najlepiej. Trzymam kciuki :):)
OdpowiedzUsuńNosz kuźwa! Nie ma jednego mojego obrazka! :| Nie doszedł na maila?
OdpowiedzUsuńP.S. Zaraz poczytam :D
Dusiolla - nie wiem jak to się stało, byłam pewna, że go wstawiałam. Już poprawiam, przepraszam ..
OdpowiedzUsuńAaaaa, nie ma sprawy, myślałam tylko że wgl nie doszedł :)
OdpowiedzUsuńMwamp, nie wiem jeszcze co tam napisałaś, ale widząc cokolwiek o MCR stwierdziłam, że cię kocham :D
Ja mam już 3 swoje faworytki :D Nie będe zdradzać kto ale ... Pokochałam ich prace !
OdpowiedzUsuńDusiolla, ja Ciebie również skoro taka jest Twoja reakcja na MCR :D:D Kochaaaamy ich <333 Co nie? :D:D
OdpowiedzUsuńNomć :D
OdpowiedzUsuńMmm... My Chemical Romance? Nie wiem za dużo na temat ich zespołu, ale wielbię prawie wszystkie ich piosenki, które znam :D
OdpowiedzUsuńCo do prac, to na razie tylko je przejrzałam i przyznam, że po przeczytaniu pierwszgo akapitu każdej z nich z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż są świetne. Za chwilę będę je czytać od deski do deski, ale jeśli chodzi o ocenianie, to jeszcze się zastanowię nad tym, czy chcę brać w tym udział. Zwykle jestem bardzo krytyczna i subiektywna; nie porównuję prac z moją własną czy nawet z innymi, za co inne uczestniczki mogłyby mieć do mnie żal, dlatego wolę nie ryzykować. Ale może jeszcze zmienię zdanie po przeczytaniu artykułów ;>
Izabelinka i Kalafiorowa! Od początku jestem ich fanką ;D
OdpowiedzUsuńAlice_0-0
Dusiolla i VenusVirgin według mnie to jedyne artykuły,które dało się przeczytać,podkreślam WEDŁUG MNIE.Po prostu na samym początku już wciągnęło mnie do ich czytania,reszta,jakoś nie.
OdpowiedzUsuńPraca Venusvirgin-świetna!
OdpowiedzUsuńDusiolla oraz VenusVingrin.To były zdecydowanie najlepsze prace !
OdpowiedzUsuńKa-la-fior! Ka-la-fior! *tłumy szaleją, zapaląją świcidełka, Kalafiorek rzuca się uniesione dłonie, morze ludzi porywa go ucieszone ze zwycięstwa*
OdpowiedzUsuńTak... Piękny obraz przyszłości. Aż się łezka w oku kręci. Nie przeczę, jeśli chodzi o teksty, to ja Kalafiorka ubóstwiam.
PS: bd 2 edycja? Jeśli tak, to teraz czy po wakacjach?
Pani Z - 2 edycja jeśli już, to tradycyjnie jak pierwsza od 1 stycznia, choć pewnie same zgłoszenia zaczną się wcześniej. Ale 2 edycji jednak jeszcze nie mogę obiecać, to takie luźne plany :)
OdpowiedzUsuńA mnie się spodobała praca Yzabelki, fajny kawałek literacki stworzyła... Zresztą nie pierwszy raz, jej opisy są zawsze zabawne i świetnie napisane.A scenerie czy stylizacje też super. Nie wiem czemu stoi jakby w cieniu zawsze, chociaż doszła aż do tego etapu, wiec chyba musi być dobra :p
OdpowiedzUsuń